środa, 19 grudnia 2012

Zdrowych Spokojnych Świąt

Banalnie lub nie ,w związku ze zbliżającymi się Świętami i Nowym Rokiem chciałbym Wszystkim którzy zaglądają na mojego  bloga złożyć :
Najlepsze Życzenia.
Z jednej strony na kartce świątecznej chciałbym umieścić śliczną seksowna mikołajkę
z drugiej strony co powiedzą Panie ?
Może więc seksowny mikołaj ?
 Tak źle a tak nie dobrze ,więc będzie tradycyjny 
tłusty i stary Mikołaj ,Gwiazdor itp. zależnie od regionu i kraju ….



niedziela, 16 grudnia 2012

Zbieracze


Zbieracze , złomiarze  trudno było oprzeć się by nie oglądnąć wszystkich części …..
Serdecznie zapraszam do obejrzenia, kliknij na fotkę 



Mnie niektóre skarby po prostu zamurowały, zbieram na bilet do USA.
Wciąż nie mogę ochłonąć;) 

niedziela, 11 listopada 2012

Pod "Zielonym Jajem" II.


Po wielu urzędniczych schodach ,VAT-ach ,CIT-ach i innych
dotarliśmy do upragnionych "żółtych tablic".

Kolejne godziny pracy przyniosły mały lifting wizualny ,oczy zabłysnęły nowym światłem, pojawił się „kangurek” od jednego z braci dawców.
Mijają kolejne godziny ,dni,tygodnie a nawet miesiące ale coś drgnęło i zaczyna się dziać…..
Serce już bije ….wizualnie trzeba serduszko dopracować ale o dziwo jego kondycja jest zaskakująca
„Land” pali na pół obrotu pracuje równo, spokojnie, miarowo.


Instalacja została doprowadzona do jako takiego stanu ,po wycięciu kilkunastu metrów zbędnych kabli dokładanych przez kolejnych właścicieli – naprawiaczy. Po wymianie przełączników
(dawcy po raz kolejny okazali się bardzo przydatni) wszystkie elementy instalacji spełniają swoje zadanie łącznie z klaksonem ;)
.


Kolejnym etapem lub wyzwaniem było opanowanie chaosu wnętrza – oczywiście korekty dalekie są od ideału ,ale wprowadziły pewien ład .Po dokonaniu poprawek blacharskich oraz pokryciu całości nowym lakierem efekt zapewne będzie dużo lepszy.
Jednak stan obecny pozwala na wstępne opanowanie umiejętności prowadzenia pojazdu w którym ktoś umieścił koło kierownicze po nie właściwej stronie.
Oraz daje poczucie zmiany stracha na wróble w auto przeznaczone do renowacji ;)


Ostatnie słowo należało jak zawsze do kobiety ;)
Mama doczyściła szyby, tylko znanymi sobie metodami. 
Nie, nie moi drodzy to nie jest efekt końcowy, to tylko stan wyjściowy do tego by nazwać naszego „Landa” samochodem czas na blacharza….
Tak, tak tylko nadwozie wykonane jest z aluminium.
Podłoga wykonana ze stali pogryziona została zębem czasu, lub jak wolicie po poznańsku „pućki” ją lekko... pogryzły stąd interwencja blacharza wymagana.
Nadstawka w wersji bardziej osobowej dodała całości delikatności.

Cdn…







środa, 8 sierpnia 2012

Pod "Zielonym Jajem".


   Początek nowej historii .
Zrodziła się z kaprysu Ojca ,a tworzyć ja będą znajomi i przyjaciele oraz my czyli synowie. 
Historia zaczyna się na pewnej angielskiej ulicy w małym miasteczku gdzie stał sobie zapomniany i skazany na powolne umieranie On symbol „Zielonego Jaja”.
Jego wiek jest słuszny urodził się w roku 1974 jako kolejne wcielenie legendy .
Wielu z Was zapewne pamięta przygody "Elzy z afrykańskiego buszu"-tak tak to właśnie o nim będzie ta opowieść.

To właśnie On nasz bochater

Po trzech miesiącach starań nie tylko dotarł do kraju który jest mu zupełnie obcy ,ale dziwni ludzie po kilku godzinach zaglądania w jego najbardziej intymne miejsca jednoznacznie stwierdzili:
 zabytek ,oryginał 89%.
Wydano mu nowe świadectwo i nadzieje na dalsze ,nowe życie jako zabawka pasjonaty kolekcjonera.
Inni jego bracia nie mieli tyle szczęścia ich los jest już przesądzony…..



Dla nas będą jednak dawcami organów ,w operacji "renowacja", która się właśnie rozpoczyna. 
A cel który ma zostać osiągnięty powinien wyglądać ot na przykład tak





Cdn…


sobota, 12 maja 2012

CZACZ-Kraina przywiezionych skarbów





Czacz to wieś zupełnie inna niż wszystkie. Jej mieszkańcy porzucili hodowlę trzody, sadzenie ziemniaków i uprawę pomidorów. Znaleźli bardziej dochodowe zajęcie. Sprzedają to, co wyrzucają z domów inni. Dzięki temu żniwa mają cały rok.

Zaczął jeden, a gdy mu się udało, w jego ślady poszli pozostali. Dziś w Czaczu prawie wszyscy żyją z handlu. Jak ktoś nie ma żyłki do biznesu, to wynajmuje bardziej obrotnym swoje stodoły, obory, szklarnie i tunele foliowe, a niekiedy nawet garaże, piwnice oraz strychy. Co bardziej zamożni na swoich polach pobudowali nawet specjalne baraki pod wynajem. Cała wioska to hipermarket z używanymi rzeczami, wyrzuconymi przez Niemców, Belgów i Holendrów. Mieszkańcy wioski i okolic regularnie jeżdżą bowiem do naszych zachodnich sąsiadów i zbierają to, co znajdą na tzw. wystawkach, a potem sprzedają. Lokalizacja sprzyja interesom, bo Czacz leży przy krajowej „piątce”. Wioska dzieli się na dwie części, ale handel kwitnie w jednej. W tej drugiej z niewiadomych przyczyn się nie przyjął. Aby dotrzeć do ezoterycznej krainy staroci, trzeba jadąc od strony Poznania w kierunku Wrocławia skręcić w Czaczu z głównej drogi w prawo. Bibeloty pod eternitem Jest sobota. Pobocze przy głównej drodze obstawione autami. Żeby wysiąść z samochodu, trzeba swoje odczekać, bo z obu stron ciągnie sznur samochodów, a jezdnia wąska. Łowcy okazji i miłośnicy staroci lekceważą nawet zakazy zatrzymywania, ale policja rzadko interweniuje, bo wie, że tu jest inny świat. Reaguje tylko wtedy, gdy zastawią komuś bramę. Tablice rejestracyjne zdradzają przybyszów z najodleglejszych zakątków kraju. Przyjeżdżają tu ludzie nie tylko z Poznania i Wrocławia, ale także z Zielonej Góry, Krakowa, Warszawy, Torunia, Szczecina, a nawet Rzeszowa. Nie brakuje też obcokrajowców. Regularnie wpadają Ukraińcy, którzy zakupiony w Czaczu towar sprzedają potem u siebie. Byli nawet Arabowie, Hindusi i czarnoskórzy. - Ostatnio odwiedziło nas dwóch Anglików. Szukali prezentu ślubnego dla koleżanki z Poznania – wspomina pani Barbara, która w Czaczu handluje od 3 lat. - Ciężko było się dogadać, bo tutaj ludzie jeśli znają jakieś języki, to raczej niemiecki, ale sprzedaliśmy im rewelacyjny serwis obiadowy za trzy stówy. Byli wniebowzięci, a zdjęć to robili u nas jak Japończycy – opowiada naśladując ruchem ręki naciskanie spustu migawki. We wsi jest w sumie kilkaset punktów handlowych. Towar wszędzie niby ten sam, ale w każdym miejscu zupełnie inny, wręcz unikalny. Jest tu niemal wszystko. Kajaki, kaski, meble, obrazy rowery, zabytkowa broń, samurajskie miecze, sprzęt elektroniczny, a nawet atlas do ćwiczeń na siłowni i przyczepa kempingowa. Zaglądam na jedno z podwórek. Wita mnie otwarta na oścież szopa zbita z desek i eternitu, a w środku lampy. Zaraz obok nieco większy budynek gospodarczy, wchodząc do niego muszę uważać, by głową nie zawadzić o wiszące arlekiny z porcelany. Po jednej stronie zdezelowane meblościanki, po drugiej skórzane sofy z burzliwą przeszłością, na środku długi stół spreparowany z desek i dykty. Na nim rozpościera się królestwo bibelotów. Czuć zapach staroci, choć złośliwi nazwaliby go pewnie stęchlizną. U sąsiada obok wypolerowana plazma licuje z wielką gablotą na rzeźbionych nogach. Kawałek dalej w szeregowej zabudowie baraków, wśród starych odkurzaczy, piecyków olejowych i mikrofalówek dyskretnie spozierają na klientów pokryte grubą warstwą kurzu winylowe płyty: Hammond zum Tanzen i Benny Goodman.

sobota, 14 kwietnia 2012

Koktajl Mołotowa

Wymień trzy radzieckie maszyny z czasu II wojny. Na to teleturniejowe pytanie łatwo odpowiedzieć – dwupłatowy samolot „kukuruźnik” Polikarpowa, średni czołg T-34 i motocykl M 72. I to właśnie M 72 zapoczątkował historię, która trwa do dziś.

Czy ktoś z miłośników militariów lub klasycznych motocykli mógł nie słyszeć nazw M 72, K 750, Irbit, IMZ, Ural czy Dniepr? Niemożliwe. Radzieckie maszyny z silnikiem typu bokser to dziś klasyki, choć nadal są produkowane. Od kilkunastu lat już jako rosyjskie i ukraińskie. Ruskie boksery mają dziesiątki tysięcy fanów na całym świecie, zrzeszonych w setkach klubów. Wiele takich klubów działa na innych kontynentach, te maszyny mają miłośników nawet w Wietnamie! Jakie były narodziny tej legendy? By to poznać, musimy się cofnąć daleko w czasie.

Historia sowieckich bokserów z wózkiem bocznym zaczęła się w 1938 roku w... Niemczech. Wtedy to z fabryki BMW wyjechał model R 71 z dwucylindrowym, dolnozaworowym silnikiem 750 cm3 w układzie bokser. Rosjanie, którzy właśnie postanowili zmodernizować swoją armię, od razu wzięli go na celownik. Oficjalna, propagandowa wersja jest taka, że w Szwecji przez podstawione osoby kupiono 5 sztuk R 71, rozebrano je i opracowano technologię. Prototyp zaakceptował sam towarzysz Stalin i zaczęto budowę.

Prawda jest zupełnie inna. Otóż 28 września 1939 r. sowiecki minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow (prawdziwe nazwisko Skriabin) podpisał ze swoim niemieckim odpowiednikiem Joachimem von Ribbentropem pakt o nieagresji, który za kilkanaście dni miał się stać czwartym rozbiorem Polski. Ponieważ Hitlerowi – zamierzającemu zaatakować nasz kraj i później Francj ę – pokój ze Stalinem był na razie bardzo potrzebny, zgodził się na warunki stawiane przez Mołotowa. W ramach paktu przekazano więc Rosjanom m.in. całą linię produkcyjną R 71 i wiele gotowych części.

Spędził wiele lat dzielnie służąc swoim właścicielom ,niestety jak to w życiu bywa jego stan pogarszał się z roku na rok. Aż w końcu gdy jego serce przestało pracować stanął zapomniany pod jakąś wiatką lub inną stodółką .
Jego los był już przesadzony.
Jednak ku zaskoczeniu wszystkich spotkali się On Ural i ja Shrek ;)
Co z tego wyniknęło zobaczcie sami. Po wielu godzinach spędzonych w garażu.

Dziś dumnie prezentuje się na zlotach i wystawach ;)

niedziela, 25 marca 2012

Łada NIVA

Pozostając na chwilę w klimatach motoryzacji jeszcze jedno autko…





Pojazd nie doceniany –a nie słusznie daje sporo radości z jazdy, szczególnie w momencie gdy kończy się asfalt.;)

Abstrahując od wątku głównego chciałbym zmierzyć się w terenie siedząc za kierownicą tej Łady z dowolnym samochodem klasy SUW –Jak myślicie co zwycięży?, produkt z ZSRR czy nowe lśniące cacko prosto z salonu ?.
Podpowiem –to co można zrobić tym „ jeździdłem ” zapiera dech w piersiach, pokonałem nim bród o głębokości 70cm (owszem zamoczyłem buty i co z tego) ale dotarłem do celu. Gdy droga się kończy zaczyna się raj dla tej "zabaweczki".
Skąd się wzięła ?
Stanowiła samochód dyspozycyjny szefa PGR-u i dzielnie mu służyła ,w czasie jednej z kampanii żniwnych w czasie objazdu pól trafiła na rów w którym znajdował się ukryty pod taflą wody spory głaz narzutowy. Efektem konfrontacji była złamana półoś, pęknięta obudowa mostu i woda w przekładni. Drobiazg ale auto ściągnięte z pola stało pod wiatą przez 3 lata .Namiętnie wykorzystywano jego podzespoły do naprawy innych pojazdów .

I tak z miesiąca na miesiąc Łada przypominała coraz bardziej wrak auta niż auto .
Po trzech latach podjęto decyzje o sprzedaży pojazdu w ramach przetargu ,jednak nie znalazł się śmiałek który by je kupił więc stało nadal .
Kiedyś w przypadkowej rozmowie informacja o w/w trafiła do mnie .Następnego dnia wracałem z ładą na lawecie do domu .

A efekt prac ?. Myślę ,że warto było poświecić jej troszkę pracy.

Obecnie startuje w rajdach. w rękach nowego właściciela

Gaz 69



Jedno z zaczętych i dokończonych wyzwań.
Przez wiele lat użytkowany w nadleśnictwie , jako wrak użytkowy trafił w ręce młodego człowieka -po tuningu miał stać sie zabawką na wiejskim of –rodzie.
Zmienił kolor na niebieski, zamontowano w nim lotnicze fotele z malucha i parę innych wspaniałych udogodnień, uroku całości dodała kierownica z mercedesa. Naprawdę cacko  .
Niestety, gdy silnik przestał się obracać trafił na aukcje allegro, gdyby nie cena zapewne zgniłby w pokrzywach.
Po wielu godzinach spędzonych na naszym „ogrodzie” .W pocie czoła obdarty do gołej (rzeczywistości) blachy, zaczął zmieniać swój wizerunek. Gdy w końcowym etapie pokryty został „zieloną”(jak okazało się po czasie za zieloną -lata w puszce zrobiły swoje  ) farbą z rezerw magazynowych L.W.P. i otrzymał znalezioną również w tym magazynie nową opończe zaczął wyglądać naprawdę dostojnie. Na znanym portalu aukcyjnym nabyliśmy brakujące elementy, pochodzące od jego braci nie mających tyle szczęścia co On .
Jedyne dwa odstępstwa od oryginału to (niestety przy cenie paliwa naprawdę musiałem)
Instalacja gazowa

Oraz przypadkowo znalezione sprzęgła blokady mostu od Uaz-a, pasowały bez przeróbek a uratowały nie jeden raz sytuacje na błotnistych łąkach i rozlewiskach Warty.

Tak prezentował się przygotowany do zlotu pojazdów militarnych w Bornym


TYLKO DLA DOROSŁYCH !!!!

środa, 1 lutego 2012

Telewizor - inaczej

Telewizja od jej powstania stała się bardzo popularna. Jeszcze za czasów swoich początków i czarno białego koloru była bardzo popularna, jednak nie każdego było stać na odbiornik telewizyjny. Oglądać telewizję można było na specjalnych świetlicach bądź też u znajomych którzy posiadali odbiornik tv. Wraz z rozwojem telewizji pokazywały się odbiorniki kolorowe, taniały również telewizory co pozwalało na kupienie telewizora niemal każdej rodzinie. W dawniejszych czasach oferta telewizyjna była dosyć uboga. Mimo to telewizja publiczna nadawała swój program niemalże dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wraz z rozwoje i popularnością telewizji wzrastała konkurencja i zaczęły powstawać telewizje prywatne. Były to na początku prywatne telewizje regionalne ale z czasem pojawiały się również, prywatne telewizje ogólnopolskie. Prócz ogólnych programów pojawiają się również programy typowo tematyczne. Powstają specjalne programy informatyczne, które dzięki zatrudnieniu wielu dziennikarzy są w stanie przekazywać cała dobę najświeższa informacje z całego kraju czy świata.
Ale przejdźmy do sedna ,na nie jednym strychu czy piwnicy znajdziemy stary telewizor czarno-biały.
Ich los został przesądzony ,wiele z nich już trafiło na wysypiska odpadów wielko gabarytowych.
Dziś wszyscy mam telewizory kolorowe na pilota najlepiej wykonane w technologii LCD
A może by tak zaskoczyć znajomych i gości czymś zupełnie innym?
Moja propozycja to zamknięcie nowego telewizorka LCD w starej romantycznej skrzynce
Pomyślcie o tym.;) Niektóre z tych telewizorów to przecież prawdziwe dzieła sztuki.









XIX-wieczny kamień młyński



Troszkę Historii
Młyn wodny to budowla z urządzeniem do przemiału ziarna na mąkę i kaszę, poruszanym za pomocą koła wodnego lub turbiny wodnej, usytuowana nad rzekami.
Przez ponad 1500 lat było to jedyne źródło energii poza wiatrakami i siłą mięśni ludzkich. Jeden z pierwszych opisów koła wodnego podsiębiernego zawdzięczamy Filonowi z Bizancjum - oznaczało by to, że już w III wieku p.n.e. prawdopodobnie znane były i używane młyny wodne.

Pierwsze udokumentowane wykorzystanie młynów miało miejsce już w pierwszym wieku p.n.e. Już wówczas Grecy opisywali koło wodne umieszczone na osi, które obracane przez wodę ze strumienia napędzało oś, która kolei obracała kamień młyński. Ten z kolei, trąc o inny kamień mielił zboże.
W późniejszych wiekach były wielokrotnie opisywane i stąd wiemy, że w III wieku n.e. Rzymianie używali pionowych kół wodnych. Przy użyciu przekładni zębatej przekazywali moc z poziomej osi koła wodnego na oś pionową kamienia młyńskiego. Stosowali już wówczas koła wodne podsiębierne, gdzie koło ledwie zanurzało się w płynącym strumieniu, oraz koła wodne nasiębierne, gdzie woda była kierowana od góry na koło i chwytana w zawieszone na kole wiadra.
Ze względu na prostotę konstrukcji i łatwość użycia, technologia rozprzestrzeniała się dość szybko na całym świecie. Przykładem niech będzie rzymska Brytania - pod koniec 11 wieku było w Anglii ponad 6000 młynów wodnych. Przed 1800 rokiem mogło ich być w Europie ponad pół miliona.
Służyły na różne sposoby dla wielu wiosek - nie tylko mełły zboże, ale też zasilały miechy i młoty przy wyrobie żelaza. Przy ich pomocy mielono szmaty na papier, wytłaczano oliwę z oliwek, wiercono lufy strzelb i wykonywano wiele innych zadań.
Warto wiedzieć, że tzw. rewolucja przemysłowa która miała miejsce w XVIII wieku rozpoczęła się właśnie od wykorzystania mocy wody - dopiero później zaprzężono do pracy parę wodną.
Doskonale dokumentuje to budowana przez Richarda Arkwright od 1771 roku sieć mechanicznych przędzalni, położona właśnie wzdłuż rzek.
Dopiero od początku XIX wieku młyny wodne były stopniowo wypierane przez młyny napędzane silnikami parowymi, a później spalinowymi albo elektrycznymi.

Pomysł na zastosowanie starego kamienia młyńskiego
fontanna 

                                                                            szyld


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Inspiracje….


Niezłym pomysłem na aranżacje naszych wnętrz mogą być też galerie sztuki i rękodzieła
Serdecznie zapraszam do zaglądania w takie miejsca jak chociażby ta galeria
Umiejscowiona w niezwykłym miejscu
Galeria Kozia Szyja znajduje się przestrzennym poddaszu starego domu na bezdrożach Gór Izerskich na szczycie góry zwanej... Kozią Szyją, gdzie Agata Różańska z mężem Leszkiem wykreowują najróżniejsze twory sztuki i rzemiosła. Granica między ceramiką, drewnem, kamieniem, malarstwem, grafiką, zapachem lasu, otwartą przestrzenią i nocnym niebem pełnym gwiazd zamazuje się w harmonijnej koegzystencji. Galeria jest także miejscem spotkań i warsztatów, a od teraz nabiera wymiaru wirtualnego dla doświadczenia i wymiany międzyludzkiej. Zapraszam do uczestnictwa!

niedziela, 22 stycznia 2012

prawo wyboru ...


Coraz rzadziej pozostawiamy przypadkowi zakup przedmiotów wyposażenia naszych gniazd.
Myślę ,że na szczęście bezpowrotnie minęły czasy PRL-u gdzie zakup przedmiotów wyposażenia naszych M był podyktowany tym co udało wystać się w kolejkach. A nie tym co chcieli byśmy nabyć.
Dziś planując remont lub urządzając nasze nowe mieszkanie ,dom czy ogród mamy możliwości wyboru z pośród setek produktów oferowanych na rynku. Ogromne ilości sklepów meblowych i marketów budowlanych przyciągają naszą uwagę swymi produktami.
Ale właśnie dla tego ,że mamy już swobodną wolę i możliwość wyboru może warto pomyśleć o naprawdę nie tuzinkowym wystroju lub wybraniu choć niektórych elementów z  zupełnie z innej oferty. W komponowanie w ścianę łazienki starej 100-letniej belki z rozbiórki stodoły lub wklejenie w ścianę ułożoną z nowej glazury starego kafla z pałacu . Pomyślcie o tym ;)
A ja będę starał się Was do tego zachęcać. Pokazując takie aranżacje i opowiadając o renowacji przedmiotów z odzysku .A z czasem może uda mi się również stworzyć zaplecze takich przedmiotów by oferować Państwu ich zakup .Pozdrawiam i zapraszam do śledzenia mojego bloga .

Troszkę historii ...

Do lata jeszcze daleko, a pogoda raczej nie sprzyja plenerowym jarmarkom i wycieczką w teren. Zatem troszkę historii której bohaterami są prawdziwi pasjonaci wszelkiego rodzaju starych przedmiotów, działający w Wielkiej Brytanii, ludzie, dla których handel antykami jest głównym źródłem utrzymania. Zanim się nim zajęli, imali się różnych zajęć. Teraz nie zamieniliby swojej pracy na żadną inną. I trudno się dziwić - rynek antyków w Wielkiej Brytanii ma się świetnie, jego roczne obroty sięgają nawet miliarda funtów. Nie jest to jednak łatwa praca i nie każdy może ją wykonywać. Wymaga nie tylko fachowej wiedzy i znajomości rynku, ale także tężyzny fizycznej, cierpliwości, delikatności, odwagi i żyłki do hazardu. Przedmioty, z którymi mają do czynienia handlarze, bywają bardzo ciężkie, nieporęczne, kruche, podatne na zniszczenie. Posiadają ostre krawędzie, potężne gabaryty, przeszklone powierzchnie. Znajdują się często w trudno dostępnych i niebezpiecznych miejscach, takich jak grożące zawaleniem, przeznaczone do rozbiórki budynki. Ich wymontowanie może wymagać zarówno siły, jak i ostrożności. Często też trzeba pracować pod presją czasu, tuż zanim przyjadą spychacze. Wielu rzeczy nie udaje się uratować przed zniszczeniem. W takich chwilach pasjonaci cierpią, bo dla nich praca jest także misją. Misją ryzykowną także pod względem finansowym, bo wiele obiektów miesiącami czeka na nabywcę, a pieniądze na ich zakup, demontaż, transport i renowację, nieraz bardzo pracochłonną, trzeba wyłożyć z góry.

Asortyment przedmiotów z odzysku jest bardzo szeroki. Obejmuje obiekty wykonane z najróżniejszych materiałów, m.in. kamienia, metalu, drewna, szkła, papieru, tkanin, ceramiki, drewna i plastiku. Składają się nań: elementy dekoracji architektonicznej, drzwi i ramy okienne, kamienna kostka brukowa i ręcznie formowane cegły, drewniane bądź metalowe schody, boazerie i inne wykładziny ścienne, grzejniki, kominki, sprzęt sanitarny, armatura kuchenna i łazienkowa, okucia, skrzynki na listy, latarnie, żyrandole, lampy i kinkiety, meble, naczynia i setki innych przedmiotów. Niektórzy sportretowani w serii „Z odzysku” handlarze specjalizują się w określonym typie asortymentu, inny mają wszystkiego po trochu. Właściciel składu architektury ogrodowej z kamienia od lat jest ekspertem w tej dziedzinie. Oferowane przez niego przedmioty mają nawet po kilkaset lat i osiągają wagę kilkuset kilogramów. Cieszące się największym powodzeniem kamienne koryta, w których przed wiekami pojono konie lub chłodzono butelki z alkoholem, mogą kosztować nawet kilka tysięcy funtów. Sprowadza się je z Francji. Stać na nie tylko ludzi z wyższych sfer, mających rozległe ogrody i nadmiar gotówki. Miłośnicy starego kamienia mogą też kupić kostkę brukową z rozbiórki i wyłożyć nią swoje podwórko. W Wielkiej Brytanii działają specjalistyczne firmy, zajmujące się odzyskiem elementów architektonicznym na dużą skalę i dysponujące ciężkim sprzętem. Jeszcze dwadzieścia lat temu większość materiałów z wyburzeń trafiała na wysypiska. Teraz jest inaczej. Kamienny bruk, ręcznie formowane cegły, okna, drzwi i schody znajdują nabywców. Dużym powodzeniem cieszy się też sprzęt sanitarny z epoki wiktoriańskiej - np. ozdobione wymyślnym, kolorowym ornamentem sedesy. Nabywców znajdą też masywne zlewy szpitalne z lat 30. XX wieku.
Właśnie Ci ludzie i tego typu działalność jest inspiracją dla powstania tego bloga i zajęcia się podobną działalnością .Wierząc iż w naszym kraju również znajdą się zainteresowani zakupem oraz handlem przedmiotami z odzysku ,którym przy odrobinie fantazji i wysiłku można przywrócić dawny blask lub tchnąć w te przedmioty zupełnie nowe życie .Z obserwacji własnej i znajomych zauważyłem coraz większe zainteresowanie tego typu przedmiotami w naszym kraju. Coraz więcej osób chce posiadać w swoich domach, mieszkaniach i ogrodach przedmioty nietuzinkowe.

mebel Ikea...

było sobie coś .....



odrobina dobrej woli ...

Pewna komódka ...

znaleziona w sieci ...

w trakcie prac....


efekt końcowy...