niedziela, 11 listopada 2012

Pod "Zielonym Jajem" II.


Po wielu urzędniczych schodach ,VAT-ach ,CIT-ach i innych
dotarliśmy do upragnionych "żółtych tablic".

Kolejne godziny pracy przyniosły mały lifting wizualny ,oczy zabłysnęły nowym światłem, pojawił się „kangurek” od jednego z braci dawców.
Mijają kolejne godziny ,dni,tygodnie a nawet miesiące ale coś drgnęło i zaczyna się dziać…..
Serce już bije ….wizualnie trzeba serduszko dopracować ale o dziwo jego kondycja jest zaskakująca
„Land” pali na pół obrotu pracuje równo, spokojnie, miarowo.


Instalacja została doprowadzona do jako takiego stanu ,po wycięciu kilkunastu metrów zbędnych kabli dokładanych przez kolejnych właścicieli – naprawiaczy. Po wymianie przełączników
(dawcy po raz kolejny okazali się bardzo przydatni) wszystkie elementy instalacji spełniają swoje zadanie łącznie z klaksonem ;)
.


Kolejnym etapem lub wyzwaniem było opanowanie chaosu wnętrza – oczywiście korekty dalekie są od ideału ,ale wprowadziły pewien ład .Po dokonaniu poprawek blacharskich oraz pokryciu całości nowym lakierem efekt zapewne będzie dużo lepszy.
Jednak stan obecny pozwala na wstępne opanowanie umiejętności prowadzenia pojazdu w którym ktoś umieścił koło kierownicze po nie właściwej stronie.
Oraz daje poczucie zmiany stracha na wróble w auto przeznaczone do renowacji ;)


Ostatnie słowo należało jak zawsze do kobiety ;)
Mama doczyściła szyby, tylko znanymi sobie metodami. 
Nie, nie moi drodzy to nie jest efekt końcowy, to tylko stan wyjściowy do tego by nazwać naszego „Landa” samochodem czas na blacharza….
Tak, tak tylko nadwozie wykonane jest z aluminium.
Podłoga wykonana ze stali pogryziona została zębem czasu, lub jak wolicie po poznańsku „pućki” ją lekko... pogryzły stąd interwencja blacharza wymagana.
Nadstawka w wersji bardziej osobowej dodała całości delikatności.

Cdn…